czwartek, 17 marca 2016

Kara za grzech

     Spalił się.
     Miłość, która zawładnęła jego sercem, wzniosła go pod niebiosa i obróciła w popiół. Miłość, która nigdy nie powinna się pojawić. Całkowicie zakazana miłość, której nie potrafił poskromić.
     Nie wiedział, kiedy to się stało. Przecież na początku go nienawidził. Traktował go jak bezużytecznego intruza, zło konieczne, które musiał tolerować. Na samym początku nie żałowałby jego śmierci ani trochę, która – w dużej mierze z jego winy – mogłaby być poważnym kandydatem na zdobycie nagrody Darwina. Jednakże z czasem do tych morderczych zapędów dołączyły wyrzuty sumienia. Już nie umiałby zostawić go w potrzebie, szczególnie po stracie ukochanego, lepszego braciszka. Zdecydował się go chronić. Choć nigdy nie chciał okazywać mu zbyt wielu ciepłych uczuć, to nocami, kiedy ciemność, jego serdeczna przyjaciółka okrywała ich swymi aksamitnymi ramionami, a Morfeusz kołysał Luffy’ego do snu, z przyjemnością obserwował, jak spokojnie unosi się i opada klatka piersiowa czarnowłosego chłopaczka. Pilnował, by spokojnie zasypiał i by nic nie przerywało jego odpoczynku. Wtedy on sam odnajdywał w sobie spokój.
     Dorastali.
     Z płaczliwego, słabego dziecka jego brat stawał się bystrym, silnym młodzieńcem, który wreszcie nauczył się robić pożytek ze swoich gumowych właściwości. Zmieniał się psychicznie i fizycznie; z czasem zauważył, że już w wieku czternastu lat był całkiem przystojny.
    Kiedy mimochodem podzielił się tą uwagą z Makino, jej spojrzenie dało mu do zrozumienia, że zachował się niestosownie. Pierwszy raz.
    Ganił się za takie myśli. Nie wiedział, co w tym złego, ale dla własnego bezpieczeństwa przyjął, że nie powinien już nic takiego mówić.
    Ale to powracało. Na początku nawet nie zwracał na to uwagi,  jednak to tylko przybierało na sile. Im mniej czasu pozostawało do jego wyruszenia an morze, tym bardziej desperacko pragnął uwagi Luffy’ego.
    Uczucie to zaczęło wypalać go od środka, gdy nie mógł być wystarczająco blisko niego. Z biegiem dni przestał czuć tęsknotę za obecnością brata.
   Pożądał go całego.
   Ta myśl wzbudzała w nim jednocześnie obrzydzenie i ciepłą falę, która przelewała się po jego ciele. Nie mógłby jednak zniszczyć całej jego słodkiej niewinności. Dlatego tylko tulił go nocami, by czuć jego ciepło i by móc muskać ustami czoło, tak delikatnie, by tylko go nie zbudzić.
Wiedział, że wystarczyłoby jedno nieprzewidziane zachowanie Luffy’ego i nie potrafiłby ręczyć za swoje czyny.
    Dlatego tak bardzo nienawidził siebie, a kochał jego.
    Nawet po opuszczeniu domu i wypłynięciu na morze nie zdołał uwolnić się od tamtej niewłaściwej miłości. Prześladowała go i jak cień kroczyła za nim, nie pozwalając wyleczyć się z zauroczenia. Wręcz nabierała na sile i czyniła w nim istne spustoszenie.
   Huragan, który uspokoić mógłby wyłącznie jego braciszek.
   Podczas zimnych alabastańskich nocy, gdy znów patrzył, jak śpi, zrozumiał, że to nie zaprowadzi ich w dobrym kierunku. Wiedział, że popełnia grzech.
   Zgrzeszył.

   A karą za grzech była śmierć.
_____________________________________________________________
AceLu, jeden z moich ulubionych pairingów. Enjoy!