‘- Weź go – mówił z uśmiechem – i otwórz, kiedy
nadejdzie właściwa pora.
- O czym ty mówisz? Jaka pora?
- Poznasz ją. Jestem pewien, że będziesz wiedział,
że to ona.’
Pożółkła koperta.
Dotykał jej delikatnie, z czułością i obracał w palcach od kilku minut. Prawdę
mówiąc zapomniał o niej. Papier pomarszczył się od wody. Czas zostawił na nim
swój widoczny ślad.
Pomimo upływu lat nie
zrozumiał jego słów. Wciąż były dla niego tajemnicą, ale im dłużej o nich
myślał, tym mniej wiedział, dlatego postanowił mu uwierzyć i poczekać na tę
odpowiednią chwilę.
Aż do dzisiaj. Znalazł
kopertę przypadkiem, w biurku pełnym mniej lub bardziej ważnych zapisków.
Dziwił się, jakim cudem nie wyrzucił jej razem ze stertą niepotrzebnych
papierów. Ostry nóż gładko rozciął papier.
Jego oczom ukazał się
pergamin – dokładnie taki sam, na jakim Nami kreśliła swoje mapy. Pismo było
chaotyczne i nierówne tak, że z trudem mógł cokolwiek odczytać.
I nadal nic nie
rozumiał.
Ogarnęło go
rozdrażnienie. Cóż miały znaczyć te notatki?
‘Nami – drzewka pomarańczowe, alkohol i trochę
uwagi.
Zoro – mniej sake i równe traktowanie kobiet.
Sanji – ukochana i All Blue. Dlatego nie
mówcie mu, że ono nie istnieje.
Usopp – każdy wątpi, ale bohaterowie idą dalej.
Trzeba mu czasem o tym przypomnieć.
Franky – statek.
Robin –książki i kawa od Sanji’ego. I ktoś jeszcze.
Brook – Laboon wciąż czeka.
Chopper – zapas ziół i dużo waty cukrowej.’
Nie zapisał tego
atramentem, ale ołówkiem, tak jakby wiedział, że ta kartka będzie poniewierana
przez wiele lat.
Dlaczego to zrobił? Co
miał na myśli, przekazując mu ten list? Nie interesowało go życie prywatne Słomianych,
więc... po co?
Przez chwilę chciał
zmiąć kartkę, ale powstrzymał się. W końcu to list od niego. Od Luffy’ego.
Niby nic, a
jednocześnie aż tyle. Mijały miesiące, a w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Miał nadzieję, że z czasem otrząśnie się i w końcu odetchnie pełną piersią, ale
tak się nie stało. Ściskający serce ból nie zniknął. I nawet on, wspaniały
lekarz, nie potrafił postawić prawidłowej diagnozy.
Uśmiechnął się lekko.
Znowu rozczulił się nad wspomnieniami.
Już miał odkładać list
do szuflady, już miał o nim zapomnieć na kolejne lata...
Zostawił go na wierzchu
i pośpiesznie wyszedł na zewnątrz. Był późny wieczór, a niebo zabarwiło się na
różowo. Wiatr gwizdał cichutko, przyprawiając go o dreszcze. Wiosenna noc
powoli okrywała ciemnym całunem niebo od wschodu.
Zaczerpnął powietrza, delektując
się spokojem.
I wtedy dobiegł go
krzyk. Przenikliwy, świdrujący do głębi. Przez moment myślał, że to tylko jego
wyobraźnia, ale zaraz pojął, jednak nie. Dlatego biegł. Przeskakiwał co kilka
stopni i biegł, ile tylko miał sił. Przybył ostatni.
Wokół kajuty kapitana
zebrała się cała załoga. Wszyscy milczeli oprócz Nami, która wyła i szarpała
się, choć Zoro usilnie starał się ją powstrzymać. Upadła na kolana, a jej krzyk
przemienił się w rozpaczliwy lament.
Przepchnął się między
nimi i na miękkich nogach zbliżył się do łóżka. Luffy spał.
Tak bardzo chciał, by
on spał.
Tak bardzo.
Luffy uśmiechał się
lekko, zadowolony ze swojego życia. Jego twarz, jeżeli miałaby wyrażać cokolwiek,
to właśnie czyste szczęście.
Law bał się go dotknąć.
W jednej chwili przestał nad sobą panować. Jego świat, podniesiony z gruzów,
właśnie obracał się w proch.
- Luffy – wyszeptał,
klękając obok łóżka. – Luffy, obudź się..?
Nawet nie zorientował
się, kiedy to powiedział. Sam chciał wyć, ale nie wydobył z siebie już żadnego
dźwięku.
Luffy rozumiał więcej,
niż im się wydawało. Zwracał uwagę na szczegóły. Pod maską błazna chował
ogromną troskę. I przede wszystkim, spokojnie odliczał dni, żyjąc w zgodzie ze
światem i wszystkimi.
Law pojął sens tego
listu. Już wiele lat wcześniej, Luffy oddał mu w opiekę swój największy skarb –
załogę, nie nakładając na nikogo ciężaru świadomości uciekającego czasu.
Law pojął, że nadeszła
właściwa pora. I zapłakał jak jeszcze nigdy.
_______________________________________________________
Wróciłam! It's been 84 years, czyż nie? W każdym razie, nie mam pojęcia, kiedy znowu tu zawitam, ale tak czy inaczej - Mokrego Dyngusa i świętujcie dzisiaj porządnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz