niedziela, 21 sierpnia 2016

Oczyszczenie

    Stukot końskich kopyt niósł się echem po opuszczonej okolicy. Zacisnął mocniej dłoń na lejcach i rozejrzał się dookoła. Błąkał się od długiego czasu i nie miał pojęcia, jaki dzień jest i gdzie się znajdował. Krok za krokiem, minuta za minutą, godzina za godziną... Powoli zapominał, kim tak naprawdę był. Jego zgrabne, delikatne dłonie znaczyły niezagojone rany. Jego ubrania nosiły na sobie ślady krwi, a zaschnięta posoka w kilku miejscach wyróżniała się na pobladłej, brudnej twarzy. Potargane włosy dopełniały tego tragicznego wizerunku; krzywo obcięte bezładnie opadały na ramiona.
    Nikt nie rozpoznałby w nim wspaniałego Pirackiego Księcia. Nawet on sam.
    Zachwiał się i upadł na ziemię. Koń prychnął; jedynie on zmotywował go do podniesienia się z kolan, by prowadzić dalszą bezcelową wędrówkę. Uniósł oczy ku niebu.
Przesłaniały je lekkie, szarawe chmury, które chroniły przed spiekotą promieni słonecznych. Wiatr leniwie przeganiał je coraz dalej. Czuł chłód, gdy owionęły go mocniejsze podmuchy. Opuścił wzrok.
Z miejsca na miejsce, bez celu, ku wielkiej niewiadomej. Zupełnie jak on.
Prawy kącik ust uniósł się w geście dramatycznej, ironicznej imitacji uśmiechu.
Zatrzymał się.
    W oddali majaczyła niewielka wioska. Nie wiedział, czy cieszy się na widok zamieszkanego terenu, czy bardziej się go obawia. A może... to tylko oszalała z samotności wyobraźnia? Może to, co widzi, to tylko ogromne marzenie? Może tam nic nie ma?
Zamknął oczy i nabrał powietrza w płuca.
Na tym świecie nie było miejsca dla szaleńców takich, jak on.
     Drżącymi rękami sięgnął po swój ukochany miecz.
- Dlaczego jesteś cały we krwi?
     Cichy, kojący głos dotarł do jego uszu. Powoli odwrócił się w jego stronę. Przy wysokim drzewie stała drobna dziewczyna. Długie, jasnoniebieskie włosy tańczyły na wietrze wokół jej twarzyczki. Kontrastowały z niemalże białą cerą i odznaczającymi się, granatowymi oczami. Niedbale zawiązane kimono zsuwało się z kościstych ramion, odsłaniając kawałek gładkiej, mlecznej skóry.
Spojrzał na nią i otworzył usta, by odpowiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Chodź – powiedziała łagodnie – Uczynię cię czystym na nowo.
    Wyciągnęła ku niemu dłoń.
    A on, w przypływie niezrozumiałej rozpaczy, chwycił ją z całych sił.

   Pozwolił, by ostrożnie oczyszczała jego rany; wilgotnym ręcznikiem zmywała brud z twarzy i szyi. Okryła go czystym prześcieradłem i czesała zniszczone kosmyki blond włosów. Bez słowa, w zupełnym milczeniu ofiarowała mu wszystko, co mogła, byle uratować jego życie. Nigdy nie dostąpił tak wiele czułości, jak od przypadkowej, nieznanej dziewczyny.
- Jak masz na imię? – zapytała, głaszcząc go po głowie, gdy położył się na niewielkim łóżku.   Momentami miewała wrażenie, że zajmuje się zamkniętym w sobie, autystycznym dzieckiem, a nie dorosłym mężczyzną. Długo czekała na odpowiedź, aż straciła wiarę, że kiedykolwiek ją otrzyma.
- ...dish – wyszeptał niemal niesłyszalnie, ale za chwilę powtórzył, jakby chciał przekonać samego siebie – Cavendish.
Słaby uśmiech rozjaśnił oblicze błękitnowłosej.
- A ty?
Nie spodziewała się tego pytania. Westchnęła cicho.
- Nie wiem. Straciłam pamięć – powiedziała spokojnie, nie przestając go głaskać – Nadaj mi jakieś imię.
Znów zapanowała nużąca cisza.
- Yori.
Przymknęła zmęczone oczy i pochyliła się nad nim.
- Dziękuję – jej głos stał się nieco radośniejszy – Śpij spokojnie, Cav.

     Kiedy otworzył oczy, otaczała go jasność słonecznego poranka. Poruszył się ostrożnie, zdjęty przerażeniem. Niewiele pamiętał, ale sama świadomość tego, że zasnął, doprowadzała go do histerii. Co zrobił, gdy alter ego przejęło kontrolę nad jego ciałem?
Kiedy odwrócił głowę, wydał z siebie zduszony okrzyk.
    Tuż przy nim siedziała uśmiechnięta dziewczyna. Ledwie powstrzymywała się przed zaśnięciem, pocierała zaspane oczy i ciepłymi rączkami ogrzewała jego dłoń.
     Dotyk. Rozgrzewający, czuły, pozbawiony strachu. Nie wiedział, czy była szalona czy nieświadoma, jak wiele ryzykowała. Ale jednego mógł być pewny.

    Nigdy nie zdołałby opisać spokoju, jaki wtedy ogarnął jego umęczoną duszę. 
____________________________________________________
Och, it's been a while. Ten jednopart to efekty oglądania Kamisama Hajimemashita i zachwycania się głosem Akiry Ishidy. Mogłabym go słuchać godzinami.
Do następnego! <czyli jeszcze dzisiaj>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz