poniedziałek, 4 stycznia 2016

epilog: przyrzekam, że żyłam

         Cisza, która na moment zapanowała w przestronnym pomieszczeniu zdawał się odbijać echem w ich głowach. Dopiero gdy przerwało ją ciche kwilenie, dotarło do nich, co tak naprawdę się stało. To, czego tak niecierpliwie oczekiwali.
          Blady uśmiech nie schodził z jej twarzyczki, odkąd tylko przytuliła do siebie pierwszy raz swoje upragnione maleństwo. Łzy radości spływały po jej policzkach i bezgłośnie wsiąkały w materiał jasnej koszuli nocnej. Z największą czułością i niedowierzaniem dotykała maleńkich, zaciśniętych piąstek, tak delikatnych, że bała się, by nie zrobić mu krzywdy.
         Otarła niedbale policzki, choć wiedziała, że za chwilę powrócą do swego pierwotnego stanu.
- To moje dziecko – wyszeptała, leciutko kołysząc spłakanego chłopca – To dziecko moje... I jego... To cud...
          Niemal dławiła się łzami, które nie przestawały znaczyć cieniutkich, przezroczystych śladów na jej twarzy. Ucałowała go w czoło i obdarzyła pełnym miłości spojrzeniem.
A więc nadszedł ten dzień. Nareszcie.
Jego imię... to... Edward...
        Portgas D. Edward – dokończyli w myślach razem z Garpem.
        Gol D. Edward.
       Starszy mężczyzna, stojący nieopodal, nie mógł się nie uśmiechnąć słysząc imię, które wybrała dla swego syna.
- Bądź dumny, Edd – szeptała, głaszcząc maleństwo po główce – Bądź dumny ze swojego taty. Bądź zawsze dumny z tego, kim jesteś.
      Płakali oboje. Ona, bezgranicznie szczęśliwa, i ich dziecko.
- I wybacz mi, że nie będę dobrą matką... Kocham Cię, Edd. Kocham Cię.
     Ucałowała go po raz kolejny i przymknęła oczy.
     Bladoróżowy kwiat bezgłośnie opadł na podłogę, choć w głowie wiceadmirała Garpa odbijało się to tysiąckrotnym echem. Z niedowierzaniem rzucił się w stronę łóżka. Przerażenie zdławiło go w gardle. Nie zdołał jednak wydobyć z siebie głosu.
     Drobna, kruchutka dłoń dziewczyny bezwładnie osunęła się na brzeg łoża.
     W otaczającym go rozpaczliwym szaleństwie jednego mógł być pewien, kiedy spoglądał na jej uśmiechniętą, pobladłą twarzyczkę.

     Była naprawdę szczęśliwa.
_______________________________________________________
Wreszcie koniec! Przyznam szczerze, po napisaniu epilogu przez dłuższy czas nie mogłam zebrać się do czegoś innego. Myślę, że historia Moulin będzie miała dla mnie szczególne znaczenie, jako opowiadanie. A Wam jak się podobało?
Do następnego!

1 komentarz:

  1. O nie, właśnie tak bardzo obawiałam się takiego zakończenia, takiego samego jak w przypadku Rouge. Umarła jednak szczęśliwa, pozostawiając po sobie kolejnego potomka z linii krwi Rogera. Można powiedzieć, że teraz znów jest razem z Acem. Aż się łezka w oku zakręciła. I czyżby Edward miał zostać wydelegowany do Dadan? XD

    Bardzo przyjemne opowiadanie, na pewno zostanie w mojej głowie na bardzo długo. Czekam niecierpliwie na kolejne Twoje pracę, życząc przy tym wielu pomysłów i weny.

    OdpowiedzUsuń