niedziela, 22 listopada 2015

drugi: wola życia

     Jej poranione, pokryte wieloma bandażami ciało tonęło w bieli czystej, świeżo wykrochmalonej pościeli. Pogrążona we śnie, nawet wtedy umęczona przez niepokój i wysoką gorączkę, raz po raz zaciskała szczupłe palce na poszewce kołdry, szepcząc chaotycznie urywane zdania, których sensu nie mógł zrozumieć nikt.
     Organizm walczył ostatkiem sił, nawet leki podawane przez medyków nie mogły obniżyć temperatury. Kropla potu spłynęła z skroni i wsiąknęła w opatrunek na policzku.
Starsza kobieta podeszła do łóżka. Obdarzyła zatroskanym spojrzeniem dziewczynę, a widząc, jak rozpaczliwie chwyta się materiału, dotknęła jej ręki. Ku zaskoczeniu zebranych wokół łóżka kilku osób, powoli uspokajała się; trzymała się nieco pomarszczonej dłoni jak ostatniej deski ratunku.
- Tsuru-san...
Marynarze byli wyraźnie zaskoczeni pojawieniem się najwyższej stopniem kobiety w Marynarce. Uciszyła ich gestem.
- Nie budźcie jej – poprosiła cicho, obserwując spokojniejszą już twarzyczkę rannej – Widzicie te zaciśnięte palce? Czekały tylko na odrobinę czułości.
      Nieznaczny szmer komentarzy poniósł się po pomieszczeniu, ale zaraz zanikł. Pełne cierpienia błaganie o wodę dotarło do nich dopiero po kilku chwilach; było tak ciche i słabe, że nie wiedzieli, czy ta prośba naprawdę została wyszeptana, czy to tylko wyobraźnia pogrywała sobie z nimi. Obecna tam pielęgniarka zwilżyła spierzchnięte usta dziewczyny. Ta odetchnęła z ulgą i powoli uniosła powieki. Kiedy jednak zorientowała się, gdzie jest i w jakim otoczeniu przebywa, w jje oczach błysnęło przerażenie. Szarpnęła się, próbując unieść się na łokciach, ale opadła z powrotem na poduszkę. Zagryzła wargę, powstrzymując się od jęku bólu. Ciepła dłoń kobiety spoczęła na jej ramieniu. Przeniosła zdezorientowany wzrok na nią i znalazła w łagodnym uśmiechu odrobinę spokoju.
- Odpoczywaj. To jeszcze nie czas, by przyszło na świat.
      Przytaknęła na wpół świadomie i zamknęła oczy. Choć kilku marynarzy zadawało jej podstawowe pytania, nie odpowiedziała na żadne z nich, wciąż znyt wyczerpana, by mówić. Nawet nie próbowała wytłumaczyć kim jest ani dlaczego tam się znalazła. Chyba wolałaby w ogóle tego nie pamiętać. Chciałaby zacząć wszystko od początku, z nową, czystą kartą. Nie znać jego glosu, dotyku, nigdy nie zaznać ognistej miłości, która ją niemal spaliła, odcisnęła na duszy najukochańsze piętno; nie posmakować jego miękkich ust, nigdy nie pozwolić zaprowadzić się na brzeg klifu i przysięgać.
      Ale to były najlepsze chwile w jej niespełna dziewiętnastoletnim życiu. Chowała je głęboko w sercu, jak jedyny skarb.
     Dotknęła brzucha. Ono również żyło. Drobne łzy spłynęły po jej policzkach. Jeszcze miała dla kogo budzić się i każdego dnia na nowo toczyć walkę. Ulga dławiła ją w gardle, aż z trudem łapała powietrze.
     Skuliła się, choć ból odbierał jej oddech. W duchu błagała, by odeszli i zostawili ją samą, ale nie odważyła się wypowiedzieć na głos tej prośby.
- Wyjdźcie – słowa wiceadmirał delikatnie zmąciły ciszę, która zapanowała w pomieszczeniu – Wystarczy już jej cierpienia.
     Żołnierze z lekkim powątpiewaniem zmierzyli wzrokiem kobietę, ale posłusznie wykonali rozkaz.
Dziękuję.
- Tsuru odwróciła powoli głowę i lekko uśmiechnęła się. Usiadła na brzegu łóżka i ostrożnie uścisnęła obandażowaną dłoń dziewczyny.
- Co.. chciałaby pani...usłyszeć..?
Uścisk delikatnie zelżał.
- Jak się nazywasz... I co robiłaś w samym centrum takiej bitwy?
     Ranna odetchnęła głębiej. Czekała ją trudna opowieść. Co mogło zostać wypowiedziane, a co musiało pozostać tajemnicą? Każdy błąd prawdopodobnie kosztowałby ją życie.
- Mam na imię Moulin – powiedziała cicho, jakby i tego nie była pewna – Znalazłam się tu przez przypadek... Czy dużo osób wie o tym, że się tu znalazłam? I gdzie są moi towarzysze..?
    Zrezygnowane westchnięcie starszej pani spotęgowało w niej uczucie niepokoju. Pamiętała je jeszcze sprzed wybuchu niekontrolowanej bijatyki. Ten paniczny strach.
- Tak więc, Moulin...po ostatnich wydarzeniach na Marineford, wieści rozchodzą się bardzo szybko. Myślę, że dotarło to do samej góry.
Mimo okropnego bólu, dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej.
- Czyli?
- Admirał floty zapewne też już się o tym dowiedział.
    Kimkolwiek by on nie był, taka informacja wcale jej nie pomagała. Wolałaby pozostać niemal niezauważona, jednak tak się nie stało.
– Kim on jest?
- Po wojnie Sengoku został zastąpiony przez admirała Sakazukiego A wracając do Twoich nakama... Jesteś jedyną, która ocalała.
     Krzyk przerażenia wyrwał się z jej gardła.
Już nie było miejsca jak dom. Została odarta z resztek nadziei na jakąkolwiek szansę osiągnięcia wyznaczonego celu. Otrzymała kolejny, raniący duszę cios.
Nie potrafiła powstrzymać rozpaczliwego szlochu; płacząc krztusiła się własnym oddechem i łzami, które zdawały się nie kończyć.
- Chcę umrzeć, chcę umrzeć, chcę umrzeć..! Ale nie mogę, jeszcze nie.. Nie teraz.. Nie mogę...
Tsuru, choć starała się zachować obojętność, nie umiała już dłużej wytrzymać i objęła ją ramionami, tak jak matka tuli spłakane dziecko.
- Jesteś cudem – wyszeptała, przełykając własne łzy – Kiedy Cię tu przynieśli okazało się, że z Twoimi ranami nie powinnaś przeżyć następnego dnia.. Ani tym bardziej Twoje maleństwo.. Ale oboje żyjecie. To znak. Musisz walczyć.
Ale nawet te słowa nie były w stanie jej uspokoić. Ten ból mógł ukoić tylko czas.

Czas, który ciągle uciekał.
_____________________________________________________
Tak jak poprzednio, przepraszam za wszelkie nieścisłości. Niestety, nagięcie kilku faktów w tym opowiadaniu będzie konieczne.
Do następnego!

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak kobieca empatia :D Faceci w takich momentach są po prostu bezużyteczni xD Bardzo fajnie wykreowałaś Tsuru w swoim opowiadaniu. Jest naprawdę na wielki plus i tak myślę, że to zachowanie nawet do niej by pasowało. W każdym razie bardzo lubię tę postać, więc wydaje mi się, że tak właśnie by postąpiła.

    Bardzo ładnie opisałaś cierpienie Moulin i stan w jakim się znalazła. Reakcja na utratę towarzyszy (kimkolwiek oni byli) również była dobrze opisana. Rozdział w sumie nie wniósł nic nowego, bo niczego jakoś specjalnie nie wyjaśnił, ale za to wpasował się idealnie :) A Tsuru-san to już w ogóle <3 Ciekawa jestem czy odegra jeszcze jakąś rolę :)

    W sumie tak teraz wpadło mi coś do głowy a propos Tsuru i Moulin :) Skoro Garp miał na wychowanków Lu i Ace'a, a Sengoku Rosinante, to może zmalujesz tak, że Moulin jakimś cudem zaopiekuje się Tsuru? W sumie ciekawe by to było :) A może Moulin umrze po porodzie? Wtedy dzieciaka przygarnęłaby Pani Wiceadmirał? Jestem ciekawa co to dalej będzie, bo postawiłaś masę pytań, a nadal nie ma odpowiedzi :D

    Pisaj tam spokojnie ;) Czekam na kolejny rozdział i przepraszam, że komentuję z takim poślizgiem :) Dużo pomysłów i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń